Dialog ten toczył się niedawno pomiędzy asystentem rodzinnym z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu Ewą Brodziak a jedną z rodzin, którą się od niedawna opiekuje. I nie jest to jakaś patologia, a za to ludzie niezaradni życiowo. Takimi właśnie sprawami zajmuje się asystent rodzinny, osoba pomagająca im przezwyciężyć trudną sytuację życiową.
- Jest to nowy zawód, którego zadaniem jest opieka nad kilkoma rodzinami, pokazanie im jak żyć, jak gospodarować budżetem – mówi dyrektor MOPS w Lubaniu Beata Jurak. – Właściwie kieruje tą rodziną, po to żeby wyszła ona ze swojej trudnej sytuacji. Od 1 stycznia przyszłego roku gminy będą musiały realizować nowe zadania i dlatego między innymi, stworzony zostanie zawód asystenta rodzinnego. My już wcześniej przemierzyliśmy się do tego i zatrudniliśmy osobę, która na razie opiekuje się kilkoma rodzinami. Docelowo, w myśl ustawy, będzie się zajmowała dwudziestoma.
Rodzin, które są podopiecznymi lubańskiego MOPS-u jest znacznie więcej, bo aż kilkaset, ale pracownicy socjalni na początek wytypowali dwadzieścia cztery, jako najbardziej dysfunkcyjne. Nie radzą one sobie z problemami życia codziennego, wychowywaniem dzieci, gospodarowaniem budżetem domowym. Przyczyny są różne - alkoholizm, niezaradność życiowa, brak wzorców w swoich rodzicach i członkach rodziny.
- Naszego asystenta rodzinnego, który jest zatrudniony w ramach stażu opierającego się na porozumieniu z fundacją In Posterum w ramach programu finansowanego przez Unię Europejską, ta fundacja właśnie wyszkoliła – kontynuuje dyrektor MOPS. - Na razie zajmuje się tylko pięcioma rodzinami, bo tak on jak i my wszyscy się uczymy. Od 1 stycznia, kiedy będzie to już zadanie obowiązkowe dla gminy, będziemy już wiedzieli co i jak mamy robić, abyśmy to robili jak najlepiej.
Asystent rodzinny zajmuje się tylko problemami podopiecznych, poza sferą finansową. Przebywa z nimi po kilka godzin dziennie i pomaga praktycznie we wszystkim, łącznie ze wspólnym załatwianiem spraw w urzędach, rozwiązywaniem problemów wychowawczych, planowaniem. Ewa Brodziak od zawsze była człowiekiem o wielkim sercu. Niesienie pomocy innym daje jej wewnętrzną radość i powoduje, że się spełnia.
- Bywa tak, że młoda matka, dziewczynka jeszcze właściwie, nie mając żadnych wzorców nie potrafi zająć się swoim niemowlakiem, nawet nie wie jak je karmić – mówi Ewa Brodziak. – A ja przychodzę pomagać, wspierać, uczyć i pokazywać drogę.
Choć minęło zaledwie dwa miesiące odkąd Ewa Brodziak zaczęła współpracę z rodzinami, czuje, że jest im potrzebna, że czekają na nią choćby po to aby zadać jej dziesiątki pytań. Wydaje się, że nowy zawód asystenta rodzinnego to dobry kierunek pracy z rodzinami dysfunkcyjnymi.
Z dnia: 2011-10-05, Przypisany do: Nr 19(426)