Składały tu śluby ubóstwa, czystości i bezwzględnego posłuszeństwa. Z biegiem lat zaczęto przyjmować również panny niewinne i szlachetnie urodzone. Miały one przez ofiarowanie się całkowicie Bogu w postach i modlitwie, odpokutować grzechy upadłych niewiast. Siostry zakonne zajmowały się ponadto opieką nad chorymi, biednymi i osobami starszymi. Zakonnice nosiły białą, wełnianą szatę i tegoż koloru szkaplerz. Na wierzch przywdziewały biały płaszcz. Nakrycie głowy stanowił czarnego koloru kornet. Przeorysze klasztoru nosiły na kornecie, dla odróżnienia od panien zakonnych, haftowany złotem i srebrem krzyż.
Aby móc przejść do czasów kiedy klasztorem magdalenek w Lubaniu kierowała przeorysza Magdalena Appeler, musimy cofnąć się do połowy szesnastego wieku. Najazd husytów w 1427 roku spowodował wielki pożar, w którym dotkliwie ucierpiał klasztor. Kiedy panny, które uciekły do Zgorzelca powróciły, ruszyła odbudowa zniszczeń. Rozwój trwał do czasu kiedy klasztorem zarządzała Agnes Schätz, wówczas 13 maja 1488 roku doszło do następnego pożaru, a jedenaście lat później kolejny ogień, tym razem zaprószony w klasztorze, był takt dotkliwy, że doprowadzenie zabudowań do porządku kosztowało 1000 ówczesnych marek plus wikt dla budowniczego.
Ogromne szkody w klasztorze wyrządził czwarty pożar, który wybuchł 12 kwietnia 1554 roku. Ówczesna przeorysza Magdalena Appeler, aby zapewnić odbudowę, wysłała szereg listów o pomoc. Anna von Baudissin przesłała odpowiedź ze słowami współczucia i przekazała do dyspozycji budulec, który przywiózł mieszczanin nazwiskiem Förster. Anna von Kottwitz z zakładu klarysek w Głogowie, oprócz listu ze współczuciem, przekazała 2 węgierskie złote guldeny, 2 obrusy, 4 ręczniki i 4 welony. Biskup miśnieński Mikołaj II, w liście datowanym na 4 lipca poinformował o prośbie i zwrócił się o wsparcie do innych biskupów, do którego dołączył 20 talarów. Przeorysza posłuchała rady i klasztorny sędzia Caspar Römer ruszył na Śląsk, Morawy i Austrię z otwartym listem. Skutek był bardzo wymierny: Anna Kurzpach von Teussenbreck Und Militsch z klasztoru Św. Klary we Wrocławiu przekazała 10 talarów, opat Franciszek z Żagania 2 złote guldeny, opat Mateusz z zakładu cystersów 2 talary. Wspomniane jest również wsparcie z klasztorów z Lubomierza i Nowogrodźca. Zapiski podają o niewielkiej pomocy miasta Lubania, zapewne z powodu zarazy z 1553 roku, w wyniku której zmarło 2000 mieszkańców.
Lista odpustowa zapisana od roku 1517 wylicza pod pozycjami 32, 33, 34 trzy panny, rodzone siostry, Magdalenę, Katarzynę i Otylię. Były one córkami zgorzeleckiego aptekarza Hieronima Eppeler (Appeler), członka rady. Dwójka z sióstr, a mianowicie Magdalena i Katarzyna - wspomniane są jako przeorysze. W archiwum w Budziszynie znajduje się spis zakonnic prowadzony od 1488 roku, w którym zapisano ręką Sabiny Seyffert notatkę o dwóch siostrach, z których Katarzyna zarządzała zakonem jedenaście tygodni, a Magdalena cztery kolejne lata. Krótki czas rządów tej pierwszej nie wynika z podeszłego wieku lecz spowodowany został zachorowaniem na szalejącą wówczas zarazę, po której nie doszła już do siebie i zrzekła się funkcji na rzecz starszej siostry Magdaleny. Śmierć Katarzyny nastąpiła w kwietniu 1567 roku.
Na początku swych rządów Magdalena, potwierdzona czternasta z kolei przeorysza, przeżyła wielki miejski pożar, który wybuchł 12 kwietnia 1554 roku w mieszkaniu pisarza miejskiego Fabiana Hänscha i pochłonął 275 domów, w tym zabudowania klasztorne. O wszystkim poinformowany został na piśmie biskup miśnieński Mikołaj II von Karlowitz, co stało się za pośrednictwem proboszcza klasztoru Wolfganga Hulwecka. Podczas gdy klasztor panien dochodził do siebie, w lubańskim klasztorze franciszkanów na skutek zarazy pozostało tylko dwóch mnichów. Władze Lubania zabezpieczyły kościelne klejnoty, oficjalnie aby uchronić je przed kradzieżą. Była to jednak zwyczajna konfiskata. Przeorysza Magdalena postanowiła przeszukać jeszcze kościelną zakrystię i udało jej się odnaleźć kościelny inwentarz, dwa kielichy z patenami – w tym jeden uszkodzony, trzynaście ornatów na różne okoliczności i kilka mniejszych rzeczy. Całe to dobro przeniesiono do klasztoru panien przy bramie nowogrodzkiej.
W następnym roku umiera w kwietniu biskup Mikołaj II, a 15 maja 1555 roku na jego miejsce zostaje powołany kanonik miśnieński Jan von Haugwitz. 7 października, już jako biskup Jan IX, potwierdził dokumentem Magdalenę Appeler jako lubańską przeoryszę klasztoru panien. Pozostałą część swojego życia poświęciła ona przywróceniu klasztorowi dawnej świetności. Ostatnią korespondencją jaką odebrała był list od arcyksięcia austriackiego Ferdynanda proszący o wykaz przychodów i wydatków, zapewne na skutek prośby o dofinansowanie, jednak najprawdopodobniej nie prowadziła już dalszej korespondencji. Rok 1558 był rokiem jej śmierci, a jak wcześniej wspomniałem w klasztorze lubańskim pozostała jeszcze przez 9 lat jej siostra Katarzyna.
Temat lubańskiego zakonu Magdalenek od Pokuty jest tak poważny, że nie podejmuję się głębszej retrospekcji, ale wcześniejsze akapity przybliżające sylwetkę przeoryszy Magdaleny Appeler były wstępem do inspiracji spowodowanej zakupieniem w jednym z niemieckich antykwariatów kilku średniowiecznych listów z Lubania, w tym właśnie listu pisanego ręką wspomnianej przeoryszy i opieczętowanego oryginalną pieczęcią opłatkową. W tekście znajduje się zdjęcie oryginału listu, a także powiększenie pieczęci wraz z wzorcem używanym do 1570 roku, co bezspornie potwierdza datowanie. Nawiasem mówiąc stempel ten, wprawdzie bez trzonka, pozostawał w lubańskim klasztorze jeszcze do czasów II wojny.
Poniżej treść dokumentu w tłumaczeniu Łukasza Tekieli, za co serdecznie dziękuję.
„Ja, Magdalena Apelerin, przeorysza klasztoru Dziewicy wraz z całym moim zgromadzeniem, poprzez ten otwarty list potwierdzam i czynię wszystkim wiadomym, że ręczę za moich poddanych z Henrykowa, sędziego Marcina Ludowiga oraz ławników Michała Hoffemana i Kacpra Scholtze. Wszyscy oni na zadane stosowne pytania odpowiedzieli pod przysięgą, że pozostają ze mną i moim zgromadzeniem w duchowej jedności, oraz że Mikołaj Hentzel, okaziciel tego listu, poczęty zgodnie z wolą Boga i chrystusowego Kościoła w prawym łożu przez Marcina Henzela i Dorotę, wiódł dotąd dobry, sprawiedliwy żywot. Tak więc ani ja, ani też oni nie możemy o nim, jego rodzicach oraz jego urodzeniu powiedzieć nic złego. Stąd też w stronę wszystkich i każdego z osobna, kto tylko zetknie się z tym listem, kieruję przyjacielską i pilną prośbę, aby wspomnianemu Mikołajowi Hentzel w trakcie jego uczciwych zajęć rzemieślniczych okazywać przychylność i pozwolić mu czerpać owoce z mojego wstawiennictwa. Czynię to, ponieważ czuję się zobowiązana wspierać duchowo wszystkich razem i każdego z osobna. Aby uwierzytelnić niniejszy dokument, kazałam na jego końcu umieścić klasztorną pieczęć”.
Treść raczej niezbyt ciekawa, zwykły na owe czasy list polecający, ale fakt iż trzymam w ręku liczący prawie pięć wieków lubański dokument wystarczył jako inspiracja do zaproponowania Państwu tego tematu – myślę ciekawego. Moich stałych czytelników z Olszyny pragnę uspokoić - nie uciekam z tematami do Lubania. Za miesiąc będzie Olszyna i to średniowieczna!
Z dnia: 2010-12-01, Przypisany do: Nr 23(406)